Artykuł 76 rozporządzenia 2018/1139 jasno wskazuje, że to EASA wydaje wytyczne, AMC/GM i specyfikacje – a nie krajowe organy. Tymczasem ULC, powołując się na krajową podstawę prawną („na podstawie art. 21 ust. 2 pkt 16 oraz art. 23 ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 3 lipca 2002 r. – Prawo lotnicze”), tworzy własne wytyczne, które najczęściej są przedrukami lub tłumaczeniami unijnych dokumentów, często z opóźnieniem.
W rzeczywistości nie mamy do czynienia ani z nowym prawem, ani nawet z porządną implementacją procedur EASA. To raczej kolejna odsłona urzędowej gry pozorów. Zamiast systemowo wdrożyć aktualne dokumenty EASA i ułatwić dostęp do rzetelnych tłumaczeń oryginałów, urząd publikuje własną „hybrydę”: wytyczne, które są tłumaczeniem (często opóźnionym, rzadziej wiernym), okraszonym formalno-prawnym komentarzem. Symuluje aktywność prawotwórczą, ale de facto jest to… symulowanie pracy tłumacza – średniej jakości i z nietransparentnym skutkiem prawnym.
Co w tym złego?
Po pierwsze – AMC i GM EASA to tzw. „miękkie prawo”. To propozycje i domniemania zgodności, nie „polskie wytyczne”. Po drugie, w momencie kiedy polski organ nadaje im własną sygnaturę i wprowadza jako urzędowe wytyczne, praktyka pokazuje, że zaczynają być traktowane jak przepis prawa ("bo tak jest napisane w wytycznej"), choć w istocie nie mają i nie mogą mieć takiej mocy!
Po trzecie, Publikacja jako wytyczne krajowe sprawia, że tracą one swój status AMC (który na gruncie EASA miał dawać elastyczność i otwartość na inne rozwiązania) i zaczyna się je interpretować jak urzędową instrukcję, od której trudno odstąpić. Merytorycznie różnica jest ogromna, a prawnie – wręcz szkodliwa.
Jeszcze tłumacz, już nie prawodawca – po co ta "kreatywność"?
Robienie z tłumaczenia AMC/GM własnej „twórczości urzędowej” ma raczej charakter maskowania braku rzeczywistej aktywności legislacyjnej lub kompetencyjnej:
nie są konsultowane z rynkiem,
wejście w życie z dnia na dzień,
bez aktualizacji i weryfikacji.
Czy nie lepiej po prostu opublikować tłumaczenie (najlepiej urzędowo poświadczone i aktualne), z wyraźnym komunikatem: „Oto oficjalne polskie tłumaczenie AMC/GM EASA – dokładnie tego, co obowiązuje w UE, bez przeróbek krajowych"?
A jeśli krajowy organ uważa, że w polskim porządku prawnym trzeba coś doprecyzować – niech to zrobi w formie rozporządzenia ministra lub zgłosi AltMoC do EASA, jak przewiduje prawo UE.
Dlaczego to problem?
Ponieważ takie pozorowane działania:
- psują system (zacierają granice między prawem miękkim UE a polskim prawem krajowym),
- utrudniają funkcjonowanie branży lotniczej ("w Polsce wytyczne = musisz!"),
- zniechęcają inwestorów i partnerów zagranicznych, dla których pewność przepisów to podstawa biznesu,
- dezaktualizują się w chwili pojawienia się nowej wersji AMC w EASA.
Podsumowując – działalność polegająca na wydawaniu „własnych” wytycznych do unijnych wytycznych (masło maślane) na podstawie tłumaczonych AMC/GM to nie twórczość, nie legislacja i nie nadzór nad bezpieczeństwem; to urzędnicze symulowanie aktywności i nadawanie sobie fałszywego poczucia sprawczości. Może warto wreszcie przestać udawać, że „nasza” wytyczna jest lepsza niż oryginał?
Zamiast tłumaczyć wytyczne jako swoje – może czas naprawdę tłumaczyć rzeczywistość prawa UE do polskiego rynku, zostawiając szacunek oryginałowi i przejrzystość odbiorcom?
Nie zapomnij również, zerknąć od czasu do czasu na konto na facebook.com/avialawpl 😏
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz