Wyjazd służbowy uniemożliwił mi bezpośrednie uczestnictwo w Konferencji, więc ograniczę się do krótkiego komentarza na bazie dostępnego w internecie nagrania z części konferencji. Nie straciłem jak się okazało za dużo ...😛 Mała część konferencji dotycząca lotów nad miastami (a byłem nią akurat szczególnie zainteresowany) niestety nie była poważną dyskusją, lecz raczej zakrawała na dziecinadę.
W imieniu ULC wystąpiła Szefowa Departamentu Prawno Legislacyjnego, który zgodnie z Regulaminem Organizacyjnym urzędu zajmuje się kierowaniem zawiadomień do organów ścigania. W praktyce przeprowadza on w mojej ocenie nieuprawnione wstępne czynności śledztwa, ale to akurat szczegół.
Teraz w skrócie:
- Pani Mecenas wykazała ponadprzeciętną odporność na postulaty i uwagi środowiska. Myślę, że moja teoria o konieczności leczenia syndromu "urojonej władzy lotniczej", która wszystko może, a nic nie musi znalazła w czasie konferencji potwierdzenie.
- Z czego wynika tak mały, zademonstrowany na konferencji, poziom empatii do środowiska General Aviation? Zasady logiki, doświadczenia życiowego i fachowego nie obowiązują przy tworzeniu krajowych norm prawnych w zakresie lotnictwa. Małe lotnictwo trzeba wygasić, bo jego odbiór społeczny jest zły, stanowi zagrożenie dla mieszkańców, środowiska i może ograniczać operacje lotnictwa komunikacyjnego. It's strange, but it's true.
- Nie zgadzam się z tezą, że broni ona swojego Szefa przed zarzutami, wręcz przeciwnie, w mojej ocenie robi wszystko, aby go na zarzuty narazić i do tego naraża nasz kraj na kompromitację.
- Zaskoczyła mnie lekkością i nonszalancją z jaką podchodziła do znanego jej stanu notorycznego naruszenia Konwencji Chicagowskiej. Myślę, że liczy na przekierowanie potencjalnych zarzutów na Ministerstwo Infrastruktury lub PAŻP.
- Nikogo dzisiaj nie obchodzi co było, a co jest i jakie kto mial intencje. Jedyną kwestią na dziś jest to, czy rozporządzenie jest prawnie skuteczne. Moim zdaniem nie, a ULC ucieka przed taką oceną sądową jak może. Obowiązuje SERA, a nie Rozporządzenie. KROPKA.
- Potwierdziła moją teorię, że głównym celem zmian w Rozporządzeniu była chęć uwolnienia się od skarg mieszkańców. Środowisko lotnicze ma ponosić odpowiedzialność zbiorową, a ULC nie jest w stanie wytłumaczyć mieszkańcom dlaczego samolotu nie spadną im na głowę. Piloci radzą sobie z takimi wyjaśnieniami. Błogostan urzędniczy jest u nas pod ochroną prawną, nie może go zakłócić nawet świadomość gwałcenia postanowień Konwencji Chicagowskiej.
- Przedstawiciel „władzy” rezerwuje sobie arbitralną możliwość wyboru osoby na którą złoży doniesienie. Jak widać musi mieć ona bat na każdego i trzymać środowisko za przysłowiowy „ryj”. Nawet jeżeli samoloty lecą w szyku to wybierany jest tylko jeden "szczęśliwiec". Do tej pory pamiętam odpowiedź na pytanie z konkursu pożarniczego, w którym wygrałem książkę: "Jak wyprowadzić owce z płonącej obory? Znaleźć przywódcę stada. Zmusić do beczenia i wyprowadzić go. Reszta stada wyjdzie za nim". Tak ULC traktuje środowisko lotnicze.
- Można dojść do wniosku, że zastosowanie „granic administracyjnych” zamiast zwartej zabudowy miast w rozporządzeniu miała swój ukryty cel. Co prawda często rosną tam buraki, ale łatwiej można ustalić właściwą jednostkę organów ścigania.
- Pani Mecenas potwierdziła, że będzie dalej grała w zaparte. Doniesienia, mimo wyroków karnych nie po myśli ULC, będą dalej przesyłane, „bo dotyczą one przypadków indywidualnych’.
- Potwierdziła również moją teorię, że ULC po prostu bezczelnie TCHÓRZY i nie rozpoczął żadnego postępowania administracyjnego w sprawie np. zawieszenia licencji pilota, który dopuścił się naruszenia. Wyrok Sądu Administracyjnego gdzie ULC byłby stroną, odebrał by jej ulubioną zabawkę tzn. bat na latających. Ładnie się Państwo bawią za pieniądze podatników.
- Pani Mecenas przeprowadziła dosyć mętny wywód o prawie międzynarodowym, europejskim i krajowym. Z prawa międzynarodowego to naruszamy permanentnie art. 38 Konwencji Chicagowskiej w związku z niezgłoszeniem i należytym opublikowaniem odmiennej regulacji w zakresie wysokości nad miastami. SARPy ICAO implementuje za nas EASA, co skutkuje kolejnymi naruszeniami prawa już europejskiego.
- ULC podkreśla, że może usunąć w.w. naruszenia, ale nie musi, bo ma prawo, a nie obowiązek inicjatywy ustawodawczej. Ustawodawca nie przewidywał jednak takiej skali znieczulicy. Związek ULC z bezpieczeństwem lotniczym jest iluzoryczny.
- Wsłuchując się uważnie w słowa Szanownej Pani Mecenas, można dojść do wniosku, że zapisy SERA całkowicie rozwiązują problem i nie potrzeba żadnych lokalnych rozwiązań. Skoro ULC składa zawiadomienia tylko w "drastycznych przypadkach", które przedstawiciel ULC wymieniła, to były to również naruszenia SERA, co ewidentnie jest argumentem za skreśleniem zapisu krajowego rozporządzenia.
- Pani Mecenas oświadczyła, że do doniesień nie był wykorzystywany amatorski serwis społecznościowy fr24.com. Super. Dostałem ostatnio wyciąg z akt sądowych sprawy administracyjnej dowodzący, że ULC wykorzystuje jednak ten serwis w postępowaniach. Do tematu wrócę wkrótce. Okazuje się, że mój wpis dotyczący używania tego serwisu nie był li tylko gdybaniem. Rekord absurdów i narażeń na ośmieszenie organu administracji rządowej, nie został chyba jeszcze do końca pobity.😆
Nie chciałbym aby ten wpis odebrany był ad personam. Osobiście współczuję Pani Mecenas, że musiała wystąpić w obronie czegoś, co nie jest do obrony. Taka jest praca prawników, starać się do końca...😓 Myślę, że udało się jej "wkręcić" część słuchaczy w rzekome upoważnienie w prawie UE do rozwiązań lokalnych, które pojawiło się jak królik z kapelusza. Kto jak kto, ale sama ona najlepiej wie, w jaki sposób takie upoważnienia są formułowane w lotniczym prawie UE.
Nie jest prawdą, że w SERA istnieje upoważnienie do kreowania odmiennych przepisów krajowych. Jest to ostatnia linia obrony ULC, gdyż jak wiadomo jeżeli jest konflikt przepisów UE z krajowymi, to stosuje się te europejskie i rozporządzenie krajowe jest po prostu nieważne. Upoważnienie takie kusi być wyraźne, a nie dorozumiane.
Wyrwane z kontekstu „przepisy lokalne” („local provisions” – czyli klauzule, postanowienia) w SERA.2005 nie stanowią upoważnienia do tworzenia przepisów lokalnych, a wręcz przepis ten nakłada obowiązek stosowania przepisów ogólnych („general rules”), w tym wypadku SERA. „Przepisy lokalne” tworzy się w państwie członkowskim na podstawie przepisów UE oraz upoważnień w nich udzielonych stosownym organom krajowym. Każde upoważnienie w lotniczych przepisach UE (o czym tak światły prawnik jak Pani Mecenas doskonale wie) zawiera wyraźne wskazanie zakresu upoważnienia i jego adresata, np. państwo członkowskie, właściwy organ itp. Nie można zmienić rozporządzeniem krajowym przepisów UE. W samym SERA jest cała seria wyraźnych upoważnień np. Art. 4 ust.1 i ust.2 SERA.2001, SERA.3105, SERA.3135, SERA.4001, SERA.4005, SERA.5010 (a), SERA.5020 (b), SERA.6001 (a) (4) itd. i tylko takie mogą być przez państwo członkowskie lub właściwy organ wykorzystane. Wytyczne EASA do tego przepisu wyraźnie wskazują możliwość lokalnego regulowania wyłącznie kwestii nie uregulowanych w samym Rozporządzeniu np. GM1.SERA.2005 i GM.SERA.2005 (b) np. zastosowanie transpondera na ziemi. Przyjęcie logiki, że rzekome lokalne regulacje mogą „poprawiać” wymagania SERA, stawia pod znakiem sens istnienia tej regulacji. Każde państwo członkowskie mogłoby stworzyć sobie odmienne przepisy, co kłóci się z celem tego rozporządzenia.
Czy po spotkaniu powiało optymizmem? Nie. Chyba, że ktoś uwierzył w pomysł automatycznego eksportu danych z geoportalu do AIP, na podstawie danych z GUS. 😇
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz